Blog

BLOG POŚWIĘCONY TEMATYCE PSYCHOEDUKACYJNEJ

list od marzenki

List Marzeny

Kategoria: Nastolatki

Ten tekst kieruję przede wszystkim do młodych osób, które podobnie jak ja zboczyły na złą ścieżkę swojego życia.
Okres młodocianego buntu przechodził raczej każdy z nas, wcześniej czy później, ale każdego z nas dopadł lub dopadnie.
Jeśli chodzi o moją osobę to dopadł mnie późno i niespodziewanie. Oczywiście wszystko ma swój początek, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Miałam lat 17, toksyczny związek wpływał tak negatywnie na moje życie że sprawę z tego zdałam sobie dopiero teraz gdy mam 22 lata.
Kochałam kogoś kto ranił mnie nie mając nawet świadomości o tym. Chciałam popadać chociaż na chwilę w stan euforii.
Nie wiedząc nawet jakie to może mieć skutki w niedalekiej przyszłości.
I wtedy nadszedł on OKRES BUNTU, poczucie „dorosłości” (a miałam zaledwie 17 lat – ŻADNA DOROSŁOŚĆ!!!).
Moi rodzice zawsze starali się dawać mi więcej niż mieli, ale to też się skończyło.
Twierdzili, że jeśli czuję się taka dorosła to muszę poznać smak dorosłości – musiałam iść do pracy. Wiecie po co zarabiałam ?
Tak, na tą upragnioną euforię i zapomnienie. Miałam tylko „przyjaciół” wtedy tak myślałam, ale oni byli tylko po to aby pójść na impreze, wagary czy nockę przy alkoholu i narkotykach.
Miałam ich dużo tych tak zwanych przyjaciół, że wtedy nie czułam się samotna.
Prawda była cholernie bolesna nie mialam nikogo. Owszem rodzice, ale co z tego skoro nie chciałam im zaufać. Rodzeństwo ? cała 4 każdy w zupełnie innej części Polski lub świata.
Mieli swoje życie, a przecież u ich najmłodszej siostry wszystko dobrze. No tak przecież miałam chłopaka za granicą, godzę dobrą szkołę i pracę, mam przyjaciół-nie miało prawa być źle.
Zazdrościli mi długiego „dzieciństwa”.
Owszem może i wybitną uczennicą nigdy nie byłam, ale zawsze sobie radziłam raz lepiej raz gorzej.
Do tej dobrej szkoły, do upragnionej klasy o bardzo dobrym profilu dostałam się jako 2 na liście.
Na początku radziłam sobie bardzo dobrze, w klasie nawet uznawali mnie za „kujona”.
I wtedy bach ! CZAR PRYSŁ. 1 – problemy w związku + 2 – kłótnie z rodzicami + 3 – złe towarzystwo + 4 – okres buntu + 5 wewnętrzna samotność = Spieprzenie kilku lat swojego życia.
Gdyby ktoś wcześniej się mną zainteresował nie byłoby tego wewnętrznego bólu.
Wiecie do czego prowadzą takie rzeczy jak narkotyki, alkohol i nieprzespane noce ? Robią w głowie kisiel.
To nie jest żadna euforia tylko pogarszanie swojego stanu psychicznego. W szkole byłam gościem, dosłownie. Bywały momenty gdy wchodziłam do klasy i wszyscy bili mi „brawo” z okazji że w końcu się zjawiłam.
Tak to wtedy było śmieszne, ale jak teraz to sobie przypomnę to było to wręcz żałosne. Przez ROK byłam samotna JA-DUSZA TOWARZYSTWA.. przestałam ufać ludziom.
NIKT zupełnie nikt nie wiedział co siedzi we mnie, co się ze mną dzieje, po prostu. Rodzice sobie nie dawali rady. Nie pozwoliłam im na ponowne zbliżenie się do mnie. Każda ich próba była zakończona moimi nerwami i krzykiem. No i przyszło to na co zasłużyłam poprawianie 2 klasy technikum.
MASAKRA- nowi ludzie do odepchnięcia. Pomyślałam, MARZENA WEŹ SIĘ W GARŚĆ, ale oczywiście był to słomiany zapał, przynajmniej szkoła coś zaczęła dostrzegać- moją osobę i chociaż trochę zainteresowała się mną. Może w sumie nie szkoła ale wychowawca, tak każdy miał go za nieogarniętego człowieka.
Ja w sumie na początku też, ale jak się okazało on i WSPANIAŁA KOBIETA pomogli mi przez kolejne 3 lata mojej edukacji. To on wysłał mnie do nowej pedagog szkolnej, miała być tylko od tego aby mieć kontrolę nad moimi wagarami do których miałam skłonność.
Początki moich wizyt u Pani Aleksandry były tylko na pokaz aby wszyscy w szkole widzieli, że niby coś chcę ze sobą zrobić… Ale każda kolejna wizyta u Pani Oli okazywała się dłuższa. Pani Ola pokazywała mi różne metody na to aby znaleźć w głowie co jest dla mnie ważne, później tłumaczyła jak do tego dążyć.
Myślałam, że to trochę głupie, bezsensowne i dziecinne.. taaa zapamiętałam te obrazki do dziś i dopiero teraz widzę jakie one miały wielki sens. Naprawde wielki. W końcu zamiast papieroska na przerwie wolałam iść do gabinetu na kawę i rozmowę. Pani Ola tak cholernie niepostrzeżenie dotarła w głąb mnie, że w końcu nie czułam się samotna.
Ona jako nieliczna osoba dotarła pod moją grubą warstwę obojętności i poznała dziewczynę wrażliwą, chcącą osiągnąć coś w życiu, dojrzałą ale zagubioną. Tak dochodziła do mnie, że wizyty u niej spowodowały wypuszczenie tego bolesnego ucisku, który siedział we mnie. Gdy już zdobyła moje zaufanie i opowiadałam jej o różnych życiowych epizodach płaczu nie było końca.
W końcu mogłam komuś powiedzieć wszystko to co chciałam, kto mnie nie oceniał, ale starał się zrozumieć i pomóc. Pani OLA to mój osobisty anioł stróż który dał mi siłę i walkę o samą siebie, swoje marzenia, o lepsze życie. Znajomość i terapie przez zwykłą rozmowę z Panią Olą pozwoliła mi na nowo zaufać ludziom.
Dzięki temu może jestem tu gdzie jestem i mam obok siebie wspaniałych ludzi, których naprawdę mogę nazwać przyjaciółmi. Szkołę skończyłam rok temu i naprawde jestem wdzięczna Pani Oli, że wstrzymała się z odejściem ze szkoły wcześniej i mogłam z Panią pracować do końca. Dziękuję również jej za to, że pomogła mi zaufać nie tylko innym ludziom, ale zwłaszcza sobie. Dziękuję za pokazanie mi na nowo jaką wartościową osobą jestem.
Dziękuje za danie mi siły i pokazanie, że wszystko co złe da się naprawić i nigdy nie jest za późno ! Dziekuję za wiare we mnie do końca i nauczenie mnie wiary do końca ! Dziękuję, że do dziś mam z Panią kontakt i mogę zawsze liczyć na dobre słowo i wiarę.
Także nie bójcie się, wiem że Pani Ola pomoże każdemu kto tego potrzebuje.
KAŻDY MOŻE NAZYWAĆ SIĘ PEDAGOGIEM ALE NIE KAŻDY UMIE NIM BYĆ. PANI ALEKSANDRA MOŻE NAZYWAĆ SIĘ PEDAGOGIEM I W 100% NIM JEST !

 


 

LIST OD MARZENKI

Jest tak szczery i osobisty, że nie chciałam go w efekcie umieszczać na blogu, bo musiałabym usunąć z niego kilka treści dotyczących innych osób, a tego bez zgody i pozwolenia autorki nie chciałam robić. Marzena jednak powiedziała „Pani Olu, proszę wymazać co trzeba i dać moją historię – może się komuś przydać”. Marzenko, jestem Ci bardzo wdzięczna. Ofiarowałaś mi coś do końca życia.

Aleksandra Zawadowska