„Ból i blask” Pedro Almodovara, czyli dlaczego terapeuta rodzinny poleca ten film?
Filmy Almodovara kocham i cenię od lat, za ich soczystość, malowanie obrazem niesamowicie wiarygodnych portretów psychologicznych postaci, za ich cudowną życiową metafizykę i oddawanie czci miłości i życiu jako takiemu. Ten film jest autobiograficznym powrotem reżysera po długiej przerwie nieobecności w światowym kinie i jak wszystkie poprzednie jego filmy, zawiera ten szczery, głęboki rys życia wewnętrznego każdego człowieka. Tak pokazany uniwersalny wymiar życia człowieka, kryzysowy moment w życiu dojrzałym, zmaganie się z bólem i blaskiem swojego istnienia jest niczym świadectwo miary człowieczeństwa. Ukazany moment choroby, depresji, nieobecności w życiu społecznym i artystycznym, a potem powrót do Siebie, do swoich talentów, do swoich zasobów dzięki wspomnieniom z dzieciństwa, jest niczym proces terapeutyczny pokazany mistrzowską ręką reżysera, który wnikliwie zna się na ludzkich emocjach. I może dlatego, że jako reżyser i jednocześnie główny bohater filmu niczego w nim nie zasłania, nie pudruje, nie maskuje ludzkich słabości, nie kłamie na temat swoich wewnętrznych stanów ten film jest tak bardzo szczery i poruszający w odbiorze.
Dzieciństwo niczym źródło
Powracanie do wspomnień z dzieciństwa jest jak przeglądanie albumu rodzinnego z fotografiami, przywracanie przeżyć, zachwytów, traum i uniesień. Czyli tak naprawdę powrotem do Siebie Samego, do tego, co buduje człowieka, co kształtuje jego osobowość, charakter, co warunkuje jego wrażliwość i jego przyszłość. Wiele jest tam takich wymownych, pojedynczych scen mimo spójnej przecież fabuły, które mogą być indywidualnie odbierane i dyskutowane, bo są tak wielowymiarowe. Miłość matki, relacje rodzinne, marzenia z dzieciństwa, uświadamianie sobie swoich talentów i drogi życiowej to przecież doświadczenia małego chłopca, dziecka, które dopiero w późnym wieku, w obliczu kryzysu dostrzega ich ważność, siłę i czerpie z nich niczym z własnego źródła. „Mamo, ale ja nie chcę być księdzem”, mówi mały chłopiec do matki, która jest cała szczęśliwa, że znalazła mu szkołę i cieszy się, że jej dziecko dostaje szansę. Życie, relacje, konflikty, obecność kochanych rodziców. Ta scena może być świetnym tematem dla rozmów rodzinnych: Jak my patrzymy na swoje dzieci i ich przyszłość? W jaki sposób możemy ją determinować, a na ile możemy i jesteśmy w stanie wspierać dziecko w rozwijaniu jego talentów, mimo że często nawet ich nie rozumiemy… Prawda, że to może być inspirujące zwłaszcza dla rodziców? Na ile dziecko ma spełniać nasze oczekiwania, a na ile swoje dziecinne marzenia? Przecież to kluczowe, uniwersalne pytania i rozterki wszystkich rodziców.
Kiedy przestaniemy kłamać?
I to jest dobre pytanie, bardzo zatrzymujące, niezwykle osobiste i gruntujące. Kiedy przestaniemy okłamywać samego siebie? Kiedy przestaniemy kłamać sobie i innym na swój temat? Bo niewiarygodnie często żyjemy w jakiejś iluzji na swój temat, nasze myśli i przekonania tworzą nam wygodną opowieść na własny temat, swojej sytuacji, relacji, itd. Można się z tym nie zgadzać, można z tym dyskutować, a Almodovar zmierza się również z tym niechętnie pokazywanym zakamarkiem ludzkiej psychiki. Wyparcia, przeniesienia, odzwierciedlenia, to naturalne mechanizmy ucieczkowe, które możemy robić nieświadomie w obronie samego siebie, by nie czuć bólu, cierpienia czy innych skutków urealnienia siebie w danym momencie życia, czyli zobaczenia Co Czym Naprawdę jest i Co to tak naprawdę znaczy dla tej wewnętrznej Istoty czyli Siebie Samego.
I jest jeszcze jedna scena, która zrobiła na mnie wrażenie. To ta, w której główny bohater idzie do lekarza i decyduje się na kontynuację leczenia. Lekarz pyta: „A jak dawał Pan sobie radę bez środków przeciwbólowych?” Scena prawdy, scena w której główny bohater podejmuje decyzję o niekłamaniu, mówi jak jest, bez owijania w bawełnę, jest też sceną odwagi, by pomóc samemu sobie i pozwolić sobie pomóc. Bezcenne. I można tak długo, ale nie będę Wam opowiadać innych scen, tych uniwersalnych, prawdziwych, wielowymiarowych, w których można zobaczyć siebie trochę bez litości, trochę dojmująco wyrazistych, kiedy w obliczu swoich własnych niemożności, trzeba? No właśnie trzeba czy nie trzeba podjąć kroki dla swojego życia. Tylko tyle i aż tyle. Bo Ból i Blask jest tak naprawdę Bólem I blaskiem Istnienia. Czyli prawdziwy film o Życiu okiem dojrzałego człowieka. Polecam z całego serca.
Aleksandra Zawadowska