Wielka MOC rodziny, czyli to, co ważne na Święta i nie tylko
„Wiesz, jak tak sobie przypominam wszystkie wiosny z dzieciństwa, to mają one kilka tych samych wymiarów, takie moje ważne stopklatki, zatrzymane w pamięci, chociaż nie mam pamięci słonia. Mieszkaliśmy na wsi i dziś myślę, że moje dzieciństwo było szczęśliwą arkadią. Ogród, sad, jezioro, las, obiady na świeżym powietrzu, hamak, kot, pies, huśtawka. To niesamowite uczucie lekkości w bieganiu bez kozaków, bo mama pozwoliła w końcu założyć adidasy i można było tak biegać szybko i lekko po naszym rodzinnym podwórku. Ten świst świeżego, wiosennego powietrza, ten bieg wzbudzający euforię swoich nowych możliwości, ta radość z budzenia się przyrody do życia. Jak myślisz, co było najcenniejsze? Dziś wiem, że z punktu widzenia dziecka, wszystkie czynności, które robiliśmy razem, całą rodziną. Wspólny spacer, wspólna wyprawa do ogrodu, wspólne porządki. To wspólne zakupy z rodzicami, cały rytuał magicznego wyjazdu na zakupy, kiedy każdy wracał z czymś nowym dla siebie, z czymś do ubrania, do domu, do ogrodu. I wiesz, naprawdę pamiętam tę różnicę między świętami. Oczami dziecka Boże Narodzenie odbierałam jako takie magiczne, dostojne, ważne, a Wielkanoc była dla mnie zupełnie odmienna we wrażeniach i przeżyciach, taka jakby mniej podniosła, ale za to aktywna, spędzana bardziej na powietrzu, w ogrodzie, w lesie, razem całą rodziną. Ciekawe, że jako małe dziecko, mała dziewczynka, wiedziałam, że tylko razem wszystko się liczy. Mama zostaje, a tata nas zabiera na spacer? Fajnie, ale to już nie to samo…”
Daję Wam dziś takie wiosenne wspomnienie mojej Klientki, która zgodziła się nim podzielić. A ja ze swojej strony, jako terapeuta rodzinny i pedagog potwierdzam: Razem, takie DOBRE RAZEM, siła wspólnoty, obecność wszystkich członków rodziny jest dla każdego dziecka bezcenna. I nie tylko dla dziecka – dla każdego członka rodziny. Dla Ciebie mamo. I dla Ciebie tato.
A kiedy dobre razem jest niemożliwe?
Dziś, kiedy – to smutny znak naszych czasów – dzieci często wychowują się w rodzinach rozwiedzionych, patchworkowych, samotnych najprzykrzejszą i najtrudniejszą dla nich rzeczą są… walczący rodzice. Wcale nie sam rozwód, nie rozstanie rodziców. Emocje, poczucie winy, poczucie wyalienowania, rozpacz, utrata poczucia bezpieczeństwa – to wszystko bywają i mogą być skutki uboczne dla dzieci, którym rozpada się rodzina. Ale co jest najtrudniejsze? Co wywołuje na przyszłość bardzo dojmujące w skutkach procesy? Parentyfikacja, zaburzenia osobowości, niemożność ułożenia sobie życia jako dorosła, dojrzała osoba? Odpowiem, jaka może być istotna przyczyna: to walka rodziców między sobą. Walka świadoma i nieświadoma. Brak szacunku partnerów dla siebie nawzajem. Nieumiejętność radzenia sobie z emocjami. Wyzwaniem jest Wytrwanie w roli rodzica przede wszystkim. Bo cel nadrzędny to Wasze dzieci. I moim zdaniem, rodzice zbyt często nie chcą stanąć nawet po trudnym rozstaniu w swojej aktualnej, przewodniej roli: roli rodzica. Mamy, Taty. Dotyczy to obojga małżonków. Bo nawet gdy małżeństwo przestaje istnieć, to zostają wspólne dzieci. Wydaje się, że to takie oczywiste, a w praktyce takie nie jest… Emocje, żale, pretensje, zranienia, traumy, zawiedzione oczekiwania przykrywają nierzadko rodzicom to co najważniejsze, ich przewodnią rolę dla swoich dzieci, która też, umówmy się, trwa tylko do pewnego momentu. Terapia rodzinna pomaga wtedy przetrwać i dzieciom i rodzicom ten trudny czas i uchronić przed niszczącymi skutkami źle ukierunkowanych emocji. Nie załatwia spraw za rodziców, ale może okazać się bezcenna w neutralnym podejściu, tłumaczeniu zjawisk i procesów, może wpłynąć na bardzo konstruktywne odkrycia, wnioski i pozytywnie odmienić perspektywę patrzenia. Tyle o terapii, a miłość w rodzinie ma swoje prawa:
Pozycja w rodzinie, każdy na swoim miejscu
Jesteś i bądź najlepszą mamą – taką, jaką jesteś, Jesteś i bądź najlepszym tatą – takim, jaki jesteś. Pilnuj swojej roli rodzica dla swoich dzieci. Kochaj, wspieraj, ufaj, sprawdzaj, wychowuj, pokazuj, tłumacz, zabraniaj, pozwalaj… Nie mieszaj do tego swoich innych ról, zwłaszcza tych trudnych, typu: zraniony kochanek, zdradzona żona, niespełniony biznesmen, sfrustrowana pani domu. Mama. Tata. Dzieci patrzą na Was i dla nich jesteście Bogami. Już niedługo, jeszcze chwilę, ale ciesz się i spełniaj, dopóki tak jeszcze jest. Bo ten czas… nieubłaganie, płynie, znika. Oni też pójdą w swoje życie.
Miłość na start, miłość od nowa
I właśnie z okazji Wielkiej Nocy, niezależnie od tego czy jesteście katolikami, praktykującymi czy nie, czy jesteście ateistami, namawiam Was: praktykujcie Dobre Razem, czyli wspólnie spędzany czas – pozytywnie i aktywnie – wsadźcie dzieci w auto, jedźcie razem do lasu, na wycieczkę, gdziekolwiek. Schowajcie laptopy, tablety, smartfony. Grajcie w planszówki, szachy, warcaby, kości. Grajcie, śmiejcie się, planujcie wakacje, planujcie życie, rozmawiajcie o ważnych sprawach. Tłumaczcie dzieciom świat. Opowiadajcie im o swoim dzieciństwie. Opowiadajcie historie rodzinne, życiowe, czytajcie książki, śpiewajcie razem, tańczcie i oglądajcie razem filmy. Śmiejcie się razem. Dużo. Bardzo dużo i często. Poczucie humoru to jeden z większych oręży na trudy tego świata. Szukajcie powodów do śmiechu. Zróbcie rodzinny kabaret. Przebierzcie się za pisanki, niech ktoś będzie zającem, a ktoś kurą. Wygłupiajcie się ze swoimi nastolatkami. Niech wiedzą, że mają odjazdowych rodziców, na których zawsze można liczyć. Wspierajcie się, kochajcie się, bądźcie razem. Budujcie swoim dzieciom i sobie, pozytywne wrażenia, przeżycia, odkrycia i doznania, bo każdy taki dzień, to źródło ich siły na przyszłość. I tak, zacznijcie jak najszybciej, od już, od zaraz, w te święta.
Wspaniałych świąt Wielkiej Nocy i Dobrego Razem, życzy
Aleksandra Zawadowska